Zaznacz stronę

Artystki. Kobiety w pełnej krasie. Piękne, wrażliwe. Biją się co dzień z własnymi demonami. Nie wierzą w siebie, nie lubią siebie. Z każdej strony bombardowane są absurdalnymi wymaganiami, których nigdy nie spełnią (bo się po prostu nie da), ale z podniesioną głową idą do przodu, mimo wszystko. Często zostawiane gdzieś z boku, schowane na kartach historii, cierpiące, gnębione, zakompleksione, stojące za sukcesami mężczyzn. Niedoceniane. Kiedyś i teraz (choć i tak jest coraz lepiej). Pfff, wiadomo, że potrafią być bezlitosne, zamącić w głowie i wywrócić świat do góry nogami – kto jak nie one! Odważne, dumne i z tą iskrą w oku, która prowadzi je przez bezlitosny świat. Wszystkich nie wymienię, większości nawet nie znam, ale chciałabym poświęcić dziś chwilę dla tych, które szczerze uwielbiam. Wzorów kobiet, moich bohaterek.

Agnieszka Pacewicz – You go girl

Proszę państwa, chciałabym wam zaprezentować 7 kobiet, bez których świat sztuki by dla mnie nie istniał (a nawet jeśli, to byłby beznadziejny).

Słowem wstępu – kobiety zawsze miały przechlapane. Świat od początku opierał się na patriarchacie, a kobieta była przydzielana do zadań lżejszych, siedziała w jaskini z dzieciakami, gdy jej macho szedł polować na mamuty. I choć sytuacja jest dziś zdecydowanie lepsza, bo postępu światowego nie można zarzucić, to i tak dziwnie czuje się ze świadomością, że ja, w tym czasie i w tym miejscu, mam przynajmniej na co dzień dość stabilną sytuację, bo nikt mnie nie ogranicza tylko ze względu na moją płeć. A gdzieś tam daleko moja rówieśniczka ma już męża, którego nie chce, nie może się kształcić, jeździć samochodem, pokazać nagiej kostki, dotykać wielbłąda, wyrazić opinii. Nie może mieć marzeń, bo nie wie czasem, że może jakoś lepiej i inaczej żyć. A jak mocniej pomyślę to z własnego podwórka też znajdę przykłady – bo jakbym chciała to bym nie mogła usunąć ciąży, wziąć ślubu z kobietą, a jak niedługo pójdę do pracy, to mogę nie dostawać takiej samej pensji. I tak było od zawsze. A miejmy nadzieję, że będzie jak najkrócej.

  1. Artemisia Gentileschi

Ale kobiety walczyć potrafią, nie ma co! I od zawsze nawet w najgorszych sytuacjach potrafiły znaleźć dla siebie ratunek – bardzo często była nim sztuka. Tak też swoje załamanie psychiczne leczyła Artemisia Gentileschi, pierwsza kobieta, która zyskała sławę artystyczną pod własnym nazwiskiem. W swojej sztuce próbowała się rozliczyć z własną traumą podejmując niezwykle często temat Judyty i Holofernesa, kobiety odcinającej głowę mężczyźnie. Choć symbol już sam w sobie jest oznaką Kościoła wojującego, dla Artemisii miał on głębsze znaczenie. W wieku 17 lat została zgwałcona przez nauczyciela malarstwa, potem zmuszana do ślubu z nim, a proces sądowy, z którym przeciwko niemu wystąpiła, zdołał ją tylko wykończyć, zostawiając mężczyznę z wyrokiem roku w więzieniu. Malując Judytę, silną, przebiegłą i zwyciężającą nad Holofernesem kobietę, przywracała sobie choć częściowo wiarę w życie. Podejmowała niedostępną wtedy dla kobiet tematykę religijną i historyczną, a nawet zdołała się utrzymywać ze swojej twórczości! To się nazywa wewnętrzna siła.

Artemisia Gentileschi – Judyta z głową Holofernesa

  1. Camille Claudel

Piękna kobieta, delikatna artystka, walcząca o niezależność i prawdziwą miłość. Młodziutka Claudel poznała Rodina w wieku 16 lat, została jego uczennicą, największą muzą, wielką miłością. Ich sztuka podlegała symbiozie, tworzyli i żyli przez długi czas razem, mimo że Camille była tylko kochanką rzeźbiarza i, jak szybko odkryła, nie potrafiła się nim dzielić. Był moment, w którym otworzyła się pod nią równia pochyła – zaczęła się staczać, czuła się gorsza i niedoceniana w cieniu Rodina, przestawała rzeźbić. Zmusił ją żeby usunęła dziecko. Zaczęła pić i popadać w paranoję. A on przyszedł z pierścionkiem wszystko uratować? To tak nie działa Panowie. Przez 30 lat siedziała zamknięta w szpitalu psychiatrycznym, w listach błagając o wolność, której nikt nie mógł jej zwrócić.

Camille Claudel – Femme accroupie

  1. Gala Dali

Kobieta, której się boję. Serio. Całym sercem. Ale nie dlatego, że robiła straszne rzeczy (choć uczciwie to ona nie żyła), ale dlatego, że jej siła charakteru i brak zasad moralnych to coś niesamowicie onieśmielającego. Zwykła Rosjanka, o której nikt wcześniej nie słyszał, oszołomiła naszego Salvadora będąc surową kochanką, której brakowało zaspokojenia, wyprowadzając artystę ze strefy komfortu, stanowczo utrzymując rytm jego pracy i regularność sprzedaży dzieł. Czy kochała Dalego? Sama nie wiem. Na pewno całe życie szła po trupach do celu i chociaż cała historia robi wrażenie, to nie polecam drogim Paniom takiego stylu życia.

Salvador Dali – Madonna z Port Lligat (Gala jako madonna)

  1. Frida Kahlo

Nie znam drugiej takiej malarki, której sztuka jest tak dokładną analizą samej siebie i próbą zmierzenia się z własnymi lękami. Frida całe życie żyła jak gołębica przy boku olbrzyma, jako niesamowita indywidualistka i pewna siebie kobieta, która jednak do końca swoich dni nie uważała się za prawdziwą artystkę. Głęboko wierzyła w rewolucję, również tą, którą trzeba przeprowadzić w samym sobie. Rozwód z Diego, cierpienie po stracie dziecka, wypadek autobusowy, który cudem przeżyła – na to wszystko potrzebne było lekarstwo, którym okazała się sztuka. Jej obrazy są przejawem wielkiego cierpienia, a jej przeszywający wzrok namalowanych oczu onieśmiela, ale i przyciąga wszystkimi możliwymi emocjami, które się w nich kryją. I choć kiedyś się jej bałam, dziś jest moją bohaterką.

 

Frida Kahlo – Autoportret w cierniowym naszyjniku

 

Frida Kahlo – Złamana kolumna

  1. Marina Abramović

Nigdy nie byłam fanką performance. Nadal mam w sobie coś takiego, co mówi mi, że to bardziej teatr, gra gestów i podtekstów dążąca do obnażenia ludzkiej natury, a nie sztuka plastyczna. Tak  przynajmniej jest w przypadku Abramović, której każdy performance przypomina bardziej psychologiczny eksperyment albo, jak niektórzy mówią, „szatański rytuał”. No dobra, nie powiem, że uwielbiam to, co ona robi, ale są momenty, kiedy nie mogę się powstrzymać, muszę wejść w jej prace głębiej, zrozumieć, odkryć te wszystkie niedopowiedzenie. Tematy jej prac, na które zdecydowany wpływ miało ciężkie dzieciństwo, są trudne, a przedstawione w jeszcze trudniejszy sposób. Trzeba jednak pamiętać, że jak na drugą połowę XX wieku, była artystką szalenie odważną, nie cofającą się przed niczym. Dobra no, ma trochę dziwne zamiłowanie do samookaleczania się i jest generalnie dość dziwna. Ale tak tylko troszkę.

Marina Abramović – Rest Energy

  1. Daria Ostrowska

Teraz ciut bardziej współcześnie – Darię znam osobiście. W jej kobietach zakochałam się jednak dużo wcześniej – nie da się przejść obojętnie obok tych chwilami mistycznych postaci, które prawie zawsze mają zamknięte oczy, jakby marzyły, śniły o zupełnie innym, swoim własnym świecie. Kobieta jest w jej pracach zawsze w centrum, jest sposobem na przekazanie każdej istniejącej emocji od bólu, poprzez smutek, do pełnej radości. Przeważnie zimna i niespotykana na obrazach kolorystyka tylko dodaje im tajemniczości, przyciągając wciąż bliżej i bliżej, aż człowiek sam staje się częścią tego magicznego świata, który stworzyła sobie artystka.

Daria Alicja Ostrowska – Siostry

 

Daria Ostrowska – Szałwia

  1. Agnieszka Pacewicz

Agnieszka to młoda graficzka, ale jest artystką pełną gębą. W jej sztuce wszechobecny jest duch Girls Power, body positivity i mnóstwo, mnóstwo kolorów! Jej kobiety są pewne siebie, całe w swoim świecie, gotowe żeby wyjść i pokazać swoją osobę w pełnej krasie. Mam wrażenie, że posiada nieskończone zasoby dystansu do siebie, zaraźliwego humoru i potencjału artystycznego, który totalnie zasługuje na rozwinięcie (i oby jak najszybciej!).

Agnieszka Pacewicz

 

Agnieszka Pacewicz

 

Agnieszka Pacewicz

Jesteśmy kreatorkami naszych historii. Potrafimy walczyć, zdobywać i pokonywać trudności – jesteśmy kobietami. I mam nadzieję, że bez względu na twoją płeć, drogi czytelniku, te opisane przeze mnie kobiety-artystki staną się dla Ciebie inspiracją i wzorem w codziennych zmaganiach.