Raz na rok w całej Europie odbywa się niezwykła noc – Noc Muzeów. Wszyscy ci, którzy na co dzień nie mogą wybrać się na zwiedzanie, lub dla których drogie ceny biletów wstępu odbierają chęci, mogą wykorzystać tę jedną noc na zobaczenie rzeczy, z którym na co dzień nie mamy raczej do czynienia. Dzieła sztuki, pokazy sprzętu wojskowego, warsztaty plastyczne, gry i konkursy – atrakcji jest tyle, że nie sposób skorzystać ze wszystkich. Ale zawsze można poznać paru fajnych ludzi, nauczyć się czegoś nowego i zobaczyć piękne rzeczy.
Tak naprawdę tegoroczna noc muzeów była moją pierwszą. Nigdy wcześniej nie podobał mi się pomysł chodzenia całą noc po różnych muzeach w mieście. Jednak w tym roku, przeglądając facebooka, przez przypadek rzuciła mi się w oczy jedna nazwa: ”Rysunki mistrzów”. „To już wiem co będę robić w weekend” pomyślałam i właściwie czytając program, coraz więcej rzeczy chciałam zobaczyć. Wystawa obrazów Radziewicza, warsztaty w WOAKu, wszystkie obrazy ratusza do zobaczenia za darmo- nie było innej opcji jak tylko pojechać i spędzić tę noc ze sztuką.
Najpierw wybrałam się na wystawę obrazów Radziewicza. Szczerze mówiąc jak tylko ujrzałam jego prace, wiedziałam, że muszę je zobaczyć na ścianie w galerii. Radzewicz jest jednym z tych artystów, w których zakochałam się dosłownie od pierwszego wejrzenia. Nie wiem dlaczego tak się dzieje; bywają czasem takie obrazy, które mają w sobie magię nie do opisania, jakąś tajemniczą moc, która przyciąga mój wzrok i chwyta za serce.
Następnie wybrałam się na warsztaty rzeźbienia w glinie. Powiem szczerze, że nie sądziłam, że jest to tak złożone i wcale nie takie proste zadanie. Ale jak pozna się już kilka podstawowych zasad i załapie o co chodzi, zaczyna działać wyobraźnia i wtedy już może stać się naprawdę wszystko. Czasem pomysły bywają naprawdę zaskakujące.
Na deser zostawiłam sobie ratusz i wystawę „Rysunki mistrzów”. Mało brakowało, a zrezygnowałabym z niej – zaczął padać deszcz i zrobiło się zimno, a w dodatku staliśmy dwie godziny w dość długiej kolejce. I zazwyczaj jak tak człowiek stoi i myśli tylko o tym, co by tu zrobić, żeby się ogrzać, zdarzają się różne rzeczy. Stojąca przed nami grupka znajomych zaczęła się denerwować i, z tego co wywnioskowałam, wybrali się na pizzę. Kiedy poszli, okazało się, że kolejna grupka ludzi wcale nie mówi po polsku. Wiadomo, że ciekawość mnie zżerała i zaczęłam się przysłuchiwać ich rozmowom. Kilka osób rozmawiało po hiszpańsku reszta raczej po angielsku, a rozmawiali o różnych rzeczach: od pogody, po próby wymawiania polskich łamańców językowych. Akurat tak się trafiło, że weszliśmy jedną grupą na wystawę. W sumie już wtedy mniej więcej byłam w stanie przewidzieć, jak to się skończy.
Ale wróćmy do sztuki: rysunki, które zobaczyłam były rzeczą naprawdę niecodzienną. Szkiców Matejki, Wyspiańskiego, Malczewskiego, Kossaka, Witkacego i wielu innych polskich artystów, nie zobaczy się w książkach, a podziwianie mistrzowskiej kreski na żywo było wielkim zaszczytem. Potem zostaliśmy oprowadzeni po całym muzeum i zobaczyliśmy wiele obrazów znanych polskich artystów i nowe techniki stosowane w związku ze sztuką.
Jak już wcześniej wspomniałam, mogłam przewidzieć, ze moja mama nie będzie w stanie przejść obojętnie obok grupki obcokrajowców. Zaczepiła jednego chłopaka(Polaka), który zapoznał nas z dziewczyną z Kanady- Zoyą. Porozmawialiśmy z nią i okazało się, że cała grupka tych ludzi gadających po angielsku pracuje w białostockich szkołach jako native speakerzy w ramach programu Erasmus.
Tegoroczna noc muzeów była naprawdę miło spędzonym czasem. Takie wyjścia raz na jakiś czas są nam potrzebne do rozwijania kreatywności i wiedzy w różnych dziedzinach. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji uczestniczyć w takim wydarzeniu, koniecznie spróbujcie za rok. To naprawdę świetna zabawa i fajny sposób na odpoczynek.