Ej, bo to nie tak, że ze mną jest coś nie w porządku. Choć z drugiej strony, jakby się zastanowić to nikt też nigdy nie stwierdził, że wszystko OK. Ja po prostu czuję trochę więcej, niż bym chciała, martwię się na zapas, myślę o rzeczach, o których niektórym nawet się nie śni, czytam między wierszami i widzę to, co innym zazwyczaj umyka. W momencie, kiedy to wszystko się nagromadzi, czyli hmm… średnio co drugi dzień mojego krótkiego życia, doprowadza mnie do swego rodzaju szaleństwa i jak stanę przed lustrem to wyglądam mniej więcej tak, jak ten zacny pan ze zdjęcia:
Zdesperowany Courbet. Po prostu.
Nadmiar emocji zawsze był czymś, czego nie lubiłam u siebie. Potrafię wzruszyć się widząc starszą parę trzymającą się za ręce, zastanawiam się często, jak powstrzymać łzy w autobusie, kiedy po głowie zaczynają się kręcić najprzykrzejsze wspomnienia. Płaczę, oglądając prawie wszystkie filmy, w których wcale nie musi nikt umierać- wystarczy szczęśliwe zakończenie, piękna miłość, sukces osiągnięty ciężką pracą, bo uwielbiam patrzeć na innych, kiedy są szczęśliwi i nie wiem czemu, ale sama jestem wtedy szczęśliwa. Och, płaczę, bo jest ładny zachód, bo taka cudowna atmosfera, prześliczna pogoda, bo zebrałam cały kubełek malin, wyrósł pierwszy przebiśnieg, spadł śnieg.
Omg jaka piękna piosenka! *zaczyna ryczeć*
Boniu, czy ty też czujesz to, co ja w tym obrazie?! *ryczy jeszcze bardziej*
Czy ty widzisz, jak chmury się cudnie układają nad horyzontem? *skąd tyle wody w niej siedzi?!?*
Idąc szkolnym korytarzem nie opuszcza mnie myśl o przyszłości, braku czasu i wszelkich możliwych porażkach czy niepowodzeniach. Krojąc schabowego podczas obiadu, myślę o nieuchronności śmierci, ludzkim życiu i motywach, przez które ludzie zachowują się tak, a nie inaczej. Potrafię siedzieć do późna w nocy i patrzeć w gwiazdy, rozkminiając dlaczego właściwie jestem tym, kim jestem, czemu akurat tu i teraz, co by było, gdyby mnie nie było. Myślę o tym, jak to jest, kiedy nie ma nic i ta pustka zaczyna wiercić mnie od środka. Kim jestem, po co jestem, dlaczego działam, co mam zrobić w życiu, żeby dotrzeć tam, gdzie powinnam? To pytania używane tak często w mojej głowie, że gdybym napisała wypracowanie na lekcje polskiego, z góry dostałabym pałę za powtarzalność słów. Jak żyć, Panie Prezydencie, jak żyć?
No hej, to właśnie ja, nadwrażliwiec. Jak leci?
c.d.n.